Relacja z babskiego szkolenia .
Babaska podjazdówka 4x4 6-7 czerwiec . Relacja z babskiego szkolenia .
Od małego dziecka byłam miłośniczką samochodów. Lubiłam warkot silnika, zapach benzyny, rozmawiać o nich myć, zaglądać pod maskę a nade wszystko prowadzić. Jednym słowem
motoryzacyjna dusza.
Ostatnio zafascynowałam się off-road. Przeglądałam dziesiątki filmików z wypraw niektóre nawet po kilka razy bacznie wpatrując się i podziwiając umiejętności, odwagę oraz opanowanie
kierowców. Niekiedy wstrzymywałam oddech widząc ekstremalne sytuacje, które wzbudzały we mnie grozę a jednocześnie pociągały. Zauroczyło mnie to. Szczęśliwym trafem w internecie natknęłam się na Off-Fear
Babską Szkołę 4x4 pierwsze w Polsce typowo kobiece off-road prowadzoną przez Beatę Jakubowską. Myśl o uczestnictwie w takim szkoleniu dojrzewała we mnie dość długo, z jednej strony bardzo chciałam a z drugiej miałam obawy
bo to przecież nie autostrada a ja mam lęk wysokości i w ogóle z natury jestem ostrożna. Wtedy odezwał się głos mojej duszy: Jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz i nie będziesz wiedziała czy dasz radę i jak
to jest w realu. Ciekawość i chęć przeżycia niepowtarzalnej przygody przeważyła szlę nad lękiem i w końcu się zdecydowałam.
Na początek miałyśmy małą lekcję z budowy polegającą na wskazaniu różnic pomiędzy samochodem
terenowym a zwykłą osobówką a następnie wykład jak się zachować w terenie czego nie wolno robić żeby jazda nie zakończyła się tragicznie dla kierowcy oraz jak nie postępować żeby nie uszkodzić samochodu.
Następnie pojechałyśmy w teren.
Oprócz zwykłego off-roadu miałyśmy kilka konkurencji i zadań do wykonania. Jedną z nich był roadbook i przyznam, iż pierwszy raz z czymś takim się spotkałam. Dano nam tajemną mapę z dziwnymi rysunkami i kazano szukać tych punktów w lesie. Trzeba
było się dobrze rozglądać oraz pilnować metromierza żeby nie przegapić wskazanego obiektu. Muszę przyznać, że spodobało mi się to.
Kolejna konkurencja polegała na stawianiu pieczątek. Chodziło o to, że kierowca musiał podjechać na tyle
blisko żeby pilot mógł postawić pieczątkę na kartce zawieszonej na drzewie. Dodam, iż sznurek miał długość ok. 30 cm a teren prosty nie był.
Konkurencja ta miała za zadanie nauczyć nas precyzyjnego parkowania zwłaszcza w zatłoczonych miastach.
Potem przyszła kolej na typowy off-road czyli pokonywanie wzniesień, piaszczystych zakrętów oraz zjazdy ze skarp i górek. Nie było to takie proste zwłaszcza zjazdy jak się ma lęk wysokości. Mimo wszystko dostarczyło mi to sporą dawkę adrenaliny choć były momenty, że odpuszczałam tym bardziej, że upał tego dnia doskwierał niemiłosiernie. Przede wszystkim podobało mi się podejście instruktorek. Nic na siłę, żadnych krytycznych uwag, wszystko spokojnie i cierpliwie. Cały czas mnie uspokajały i dodawały otuchy a nawet chwaliły mówiąc, że jestem dzielna i fantastycznie daję sobie radę.
Nie obyło się bez przygód. Na całej pustyni był jeden wielki kamień na który ja niefortunnie najechałam zawieszając się na nim. Dobrze, że dziewczyny wożą ze sobą niezbędne sprzęty a w tym saperki bo bez nich nie dały byśmy rady kamyczka wyciągnąć. Przy okazji dostałyśmy lekcję jak bezpiecznie korzystać z hi-liftu czyli podnośnika co by odskakującą wajchą po zębach nie oberwać. Jak się ustawić do samochodu zwłaszcza gdy jest przechylony bo nie daj panie gdyby się obalił to po nas.
Kolejna przeszkoda to odłamany konar drzewa. Nie było możliwości go ominąć jedynie go usunąć. W ekwipunku naszych instruktorek piły też się znalazły Walka była zacięta... w rezultacie metodą huśtania odłamałyśmy go i świat stanął przed nami otworem.
Potem przyszła kolej na przeprawę przez rzekę. To dopiero była frajda Wiedziałam, że nie była głęboka i na dnie nie było żadnych ukrytych przeszkód ponieważ wjeżdżałam jako druga więc luzik.
Technika jazdy w off-roadzie jest bardzo specyficzna i trzeba bezwzględnie stosować się do kilku przykazań żeby bezpiecznie wylądować. Na przykład przy zjeździe z góry nie wolno używać ani hamulca ani
dotykać sprzęgła. Nie wolno też zmieniać biegów autko musi się samo stoczyć po prostu.
[przypis instruktora: w przypadku manulanej skrzyni biegów, klasyczny sposób zjeżdzania z górki: zapiąć reduktor, ustawić samochód
precyzyjnie mordą w kierunku zjazdu, wszystkie koła w jednej lini, o ile to możliwe, wrzucić 1 bieg, ruszyć delikatnie, gdy samochód już się przechyli koncentrować się na utrzymaniu właściwego kierunku jazdy. Odstępstwa, tj. delikatne hamowanie lub
dodawanie gazu są możliwe i zależne od specyfiki podłoża, rodzaju zjazdu i nachylenia). Najbardziej niebezpieczne zachowanie w trakcie zjazdu - nagłe wciścięcie sprzęgła i hamulca.]
Co jeszcze mogę dodać? Przeżyłam przygodę
życia spełniając skryte marzenia. Sprawdziłam swoje predyspozycje fizyczne i psychiczne i jestem szczęśliwa
Z całego serca polecam każdej kobiecie, która ma benzynę we krwi i olej w głowie SPRÓBUJCIE!!! Naprawdę warto. To cudowne
niepowtarzalne przeżycie dodające pewności siebie nie tylko za kierownicą Oj będę ja miała co wnukom opowiadać hehe...
Boleję tylko nad tym, że daleko mam do Warszawy i nie często będę mogła jeździć na takie szkolenia, ale raz w roku na pewno.
Dziękuję
Beato i Magdo jesteście po prostu wspaniałe!
Oficjalna strona off-fear http://www.off-fear.pl/relacje2.html
Nowe komentarze